Mariusz Pujszo o swoich sposobach na wygranie castingu
Któregoś dnia z Żeńką Prywieziencewem stawiliśmy się na castingu do jakiegoś filmu. Okazało się że potrzebowali wyłącznie aktorów z Afryki. Zawiedzeni wyszliśmy z sali. Na korytarzu czekało na swoją kolej około 200 osób, których kolor skóry wyraźnie wskazywał na ich afrykańskie pochodzenie. Wpadliśmy z Żeńką na pomysł. Kupiliśmy pastę do butów i wysmarowaliśmy nią nasze całe słowiańskie ciała. Cierpliwie czekaliśmy na swoją kolej i weszliśmy do środka. Łamanym francuskim z afrykańskim akcentem opowiedzieliśmy o naszych afrykańskich korzeniach. Po chwili, gdy kamera zrobiła nam zbliżenie, nasza mistyfikacja została odkryta. Reżyser płakał ze śmiechu. Nie zostaliśmy wyrzuceni, ale odwrotnie – reżyser, widząc naszą determinację, stwierdził, że specjalnie dla nas napisze role. Jak powiedział, tak zrobił i zagraliśmy w tym filmie.
Innego dnia poszukiwano aktorów z Europy Wschodniej do ról hokeistów. Na castingu reżyser zapytał mnie czy jeżdżę na łyżwach. Ja, oczywiście, że jeżdżę wyśmienicie i że byłem nawet swego czasu w kadrze narodowej juniorów w hokeju na lodzie. Zadowolony reżyser stwierdził, że za trzy dni odbędzie się test na lodowisku. Wyszedłem uśmiechnięty, a za drzwiami – panika! Przecież ja nigdy życiu nie miałem na nogach łyżew, nie mówiąc o grze w hokeja! Podjąłem decyzję o ekspresowej nauce tej pięknej dyscypliny sportowej. Po trzech dniach, poobijany, z licznymi stłuczeniami, które odczuwam do dziś, zameldowałem się na testach. Było około 50 osób. Zadanie polegało na tym, że każdy z nas miał wjechać na środek, wziąć kij hokejowy i z krążkiem objechać całe lodowisko, strzelając na koniec do bramki. Wszyscy śmigali po lodzie, niczym zawodowi hokeiści. Po jakimś czasie wywołali pana Pujszo. Na środek lodowiska jechałem około 15 minut. Pamiętam te śmiechy, kiedy któryś raz z kolei przewracałem się. Powrót ze środka lodowiska zajął mniej czasu, bo kilku ludzi mi pomagało. Reżyser zapytał się jak to możliwe, że grałem w reprezentacji juniorów hokeju na lodzie, jeśli w ogóle nie umiem jeździć na łyżwach. Odpowiedziałem, że… grałem na bramce. Reżyser śmiejąc się żałował, że ten film nie jest komedią, bo wtedy na pewno by mnie zatrudnił. Minęło kilka miesięcy i zadzwonił do mnie inny reżyser amerykańskiego filmu mówiąc, że mój telefon dostał od tamtego. Po spotkaniu otrzymałem ciekawą propozycję filmową. Teraz wiem, że warto było smarować się pastą i udawać hokeistę. Że warto marzyć.
Mariusz Pujszo o swojej roli francuskim filmie
Jak przyjechałem do Paryża w 1981 roku., to któregoś dnia poznałem Waleriana Borowczyka. Polskiego reżysera, który kręcił we Francji filmy raczej erotyczne. Wiedziałem, że może mi pomóc w znalezieniu pracy w filmie. W czasie rozmowy powiedziałem mu, że jestem aktorem dramatycznym i chodzi mi o normalne filmy. Borowczyk pokręcił głowa i dał mi kontakt na swojego przyjaciela Alaina Jessua. Poszedłem na spotkanie. Za bardzo nie mogłem się dogadać, bo francuskiego nie znałem, a angielskim ani ja ani reżyser nie posługiwaliśmy się biegle. Ku mojemu niesamowitemu zaskoczeniu , dostałem role w filmie. Spać nie mogłem przez kilka dni. Rola we Francuskim filmie! Przyszedłem na plan zdjęciowy a tam same gwiazdy Francuskiego kina…i najpiękniejsze kobiety i modelki. Patrick Dewaere, Jacques Dutronc, Philippe Leotard, Fanny Cottencon! Grałem jednego z przyjaciół głównego bohatera, dobrano mi partnerkę pamiętam była z Martyniki. Zaczęło się od tego, że była wspólna garderoba. Dziewczyny przebierały się bez żadnej krępacji. Podobno kilka razy wywoływano mnie na plan! A ja biedny oczu nie mogłem od nich oderwać. Ta z Tajlandii, ta z Wenezueli, a moja z Martiniki. Jak czekoladka. Pomyślałem sobie Fajnie jest być filmowcem we Francji.
Nie wiedziałem, że najlepsze dopiero przede mną. Scena którą robiliśmy polegała na tym, że jest wielka feta w willi bohatera. Tyle zrozumiałem. Kazali mi robić to co inni. Zaczynamy scenę. Wszyscy wchodzą, biorą drinki, popijają, witają się z gospodarzem. Nagle gospodarz cos mówi, rozbiera się i… wskakuje do basenu. Cała grupa robi to samo, nie wyłączając tych najpiękniejszych kobiet. Ja stoję jak wryty. Co mam robić, konsternacja. Reżyser przerywa zdjęcia. Wszyscy się patrzą na mnie. Po chwili asystent powoli po angielsku, tłumaczy mi scenę. A reżyser dziwi się, że aktor, który dostał rolę z polecenia Borowczyka, jak by nie było reżysera filmów erotycznych, boi się rozebrać!!!
No i co miałem robić Honor i duma Polaka nie pozwoliła mi na ucieczkę. Kamera, akcja i do boju! Rozebrałem się i od razu wskoczyłem do basenu. Dookoła basenu siedziały pół nagie aktorki, a obok mnie pluskały się kompletnie nagie. Improwizacje była pełna. Nagle dwie dziewczyny pływające obok mnie zaczęły się całować. Widać, że weszły w rolę do końca bo zauważyłem, ze nawet w czasie przerwy cały czas trenowały. Na ujęciu ta moja partnerka z Martiniki podpływa do mnie i zaczyna mnie całować i dotykać pod woda , tu i tam.
Scena trwała dość długo i była powtarzana kilkakrotnie…
Tak oto wyglądały moje początki we francuskim filmie. Całe szczęście, że po planie, nie kazali mi od razu wychodzić z tego basenu. Bo wtedy bez wątpienia wszyscy zauważyli by, że do aktorstwa podchodzę całym swoim sercem i ciałem! Proszę tylko tego filmu nie wypożyczać! Choć być może kiedyś puszcze ten fragment na mojej stronie internetowej a co Stallone tez zaczynał w filmach erotycznych.
Pamiętam inną historię. Tez to miało miejsce w lutym. Akcja filmu dzieję się w środowisku modelek. Miałem grać modela…tak, tak proszę się nie śmiać kiedyś byłem przystojny. Sceny były kręcone w jakimś małym pałacyku. Nie było garderoby, więc i tu wszyscy się przebierali w jednym pokoju. Tylu piękności w jednym miejscu to ja nigdy nie widziałem. Po tej historii jak ktoś mnie się pyta „jak tam się statystowało we francuskich filmach?”, odpowiadam: „ We Francji bracie. dzwonią do ciebie i proszą cię, żebyś przyjechał na godzinie 8 do jakiejś kawiarni. Czekając na całą resztę, częstują cię kawą. Potem proszą cię , żebyś wszedł do klimatyzowanego busa i wiozą cię bracie za Paryż. Tam w celu poznania okolicznych zabytków, przywożą cię do przepięknego pałacu. Żebyś w czasie zdjęć nie pobrudził swojego ubrania, dają ci ubiór służbowy. Żebyś się dobrze poczuł, masz jedna garderobę z najpiękniejszymi dziewczynami, a stosunek mężczyzn do kobiet jest 1 do 10.
Potem częstują cię obiadem (oczywiście z winkiem), potem coś tam zagrasz w miłym towarzystwie, potem znowu kanapeczki, ciasteczka i napoje, potem trochę pochodzisz i pozwiedzasz. Na koniec dnia znowu ta wspaniała koedukacyjna garderoba
(oczywiście z modelkami). Po powrocie do Paryża, nie dość, że masz kilka nowych przyjaciółek, to dodatkowo dają ci jeszcze za to wszystko pieniądze.
Żyć, nie umierać…Jak niektórzy koledzy dowiedzieli się o tym i jak im powiedziałem, że statystowałem w 300 filmach, to wszyscy pękli z zazdrości.